wczoraj...
moja pierwsza...
jabłkowa...
piękny zapach...
prawie chodziłam po ścianach czekając aż się zaparzy...
iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii w końcu pierwszy wsys....
musiałam troszku przegryźć(farfoclów łykłam) lekko czuć jabłkiem było
potem drugi łyk iiii jak to ktoś kiedyś określił zaparzone pety to było moje pierwsze skojarzenie
przeraźliwie mocna ale gdzieś tam w głębi jest taki fajny posmaczek, który każe pić dalej i wciąga
nie piłam jeszcze z tykwy zalałam w takim ceramicznym pękatym kubku i wypiłam tylko połowę bo mój żołądek odmawiał posłuszeństwa powoli a nie chciałam sprofanować yerby typowym imprezowym lub poimprezowym odruchem
jestem dobrej myśli
na razie będę pić a z czasem myślę i delektować