No to się przywitam od razu. Akurat temat w miarę pasujący do przywitania.
Pierwszy łyk yerby skosztowałem u Michała (czyt. Bonq). Nie pamiętam kiedy to było. Pierwsze wrażenie - wywar z tytoniu i suchej trawy. Pachniało też nie najlepiej. Ale tak to bywa z pierwszym wrażeniem. Później poczęstował mnie anyżową.. nie pamiętam nazwy. Miło było.
A teraz już w domu własną piję... właśnie mi się skończyła. Ale już idzie dostawa :]
|